8 marca 2025
Czy wiesz Kim Jesteś?


Czy wiesz Kim Jesteś?
Wiara, wiedza czy przekonania….może jednak sami się wkręcamy w różnego rodzaju teorie, informacje czy właśnie wierzenia?
Spójrz na to może w ten sposób, tak będę starał się pisać bezpośrednio do Ciebie, gdyż moim celem jest skierowanie moich przemyśleń właśnie do Ciebie. Dlaczego? Gdyż mam poczucie, (może to intuicja) że tak jak niejednokrotnie potrzebowałem usłyszeć pewnych słów, aby już sobie samemu dalej poukładać na nowo swoją rzeczywistość, tak też zakładam, że może jesteś właśnie na takim etapie gdzie to co teraz pisze uchyli ważne dla Ciebie drzwi do zupełnie innej rzeczywistości lub do dalszych poszukiwań.
No dobrze, wracam do swojej myśli. Tak, odpowiedź brzmi tak. Jesteś pod wpływem większym lub mniejszym wszystkiego co Cię otacza, w tym zewnętrznych przekonań zwłaszcza od osób którym ufasz – to normalne. W tym przypadku może być ci łatwiej gdyż jest duża szansa że się po prostu nie znamy, może kiedyś, ale to czas pokaże.
Wszystkie te przekonania, programy czy po prostu idee z jednej strony są trochę niebezpieczne z drugiej zaś jeżeli mogą prowadzić do odkrycia siebie i swoich prawdziwych cech to czemu nie skorzystać. Co mam namyśli pisząc „prawdziwych cech”. Czyli takich swoich wartości czy przekonań, które wypływają z serca, miłości, zapewne z wiary. Takich, które nie gloryfikują nas kosztem innych ani nie osłabiają nas w celu np. pomocy lub zadowolenia kogoś innego. Niby dość oczywiste ale mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach co raz bardziej nie powszechne.
Pamiętam swojego klienta, który od lat zajmował się biznesem, zarabianiem pieniędzy i krótko mówiąc budowaniem swojej kariery jak to się powszechnie określa. Ten o to muszę przyznać bardzo ciekawy i inteligentny człowiek patrząc z zewnątrz oczami obecnych czasów miał wszystko – czyli dom, samochód nie byle jaki, dużą firmę, rodzinę i zapewne uznanie w swoim środowisku. Jednak pomimo tylu atrybutów tzw szczęścia, czy sukcesu nagle spotykam go zupełnie zagubionego, nieszczęśliwego, nawet można rzec w potrzasku. Pewnie i w jakimś stadium depresji. Co poszło nie tak, ciśnie się na usta. No właśnie.
Co poszło nie tak z takim życiem. W sumie teraz mogę powiedzieć po wielu spotkaniach i przede wszystkim po wykonaniu przez niego niesamowitej pracy nad sobą, że bardzo dużo i niewiele zarazem. Co chcę przez to powiedzieć. No już wyjaśniam:
Ten człowiek, zmienię imię na powiedzmy MAREK, od wielu lat działał w biznesie, może nie zawsze z sukcesem ale w wielu przypadkach osiągał naprawdę sporo w tym zakresie. Przede wszystkim szybko się uczył wyciągając wnioski ze swojej działalności zawodowej, co sprawiało, że przy kolejnych projektach osiągał więcej niż nawet zakładał, stając się pewnego rodzaju wzorem w swojej branży.
Rodzina była również dla niego oparciem, a mianowicie wspierała go w realizacji tych zadań i gdy osiągał sukces był powód do wspólnej celebracji a kiedy nie zawsze wszystko wychodziło to mieli poczucie, że da sobie radę. On w sumie tak się komunikował, że dam sobie radę jak zawsze, utwierdzając się w przekonaniu, że sam zawsze znajdzie rozwiązanie.
Jego ambicja jak i oczekiwania rosły w miarę osiągania co raz lepszych rezultatów. Czuł, że panuje nad swoim światem, który go też za to wynagradza. Co raz bardziej wyrafinowane wakacje, pomysły biznesowe oraz wzmacniane ego, że jest silny i co go nie zabije to go wzmocni. No tak, ale jak zapewne zdajesz sobie sprawę, że nie ma takiego silnego który by na swojej drodze kiedyś nie spotkał silniejszego – to w sumie nie tylko kwestia scenariuszy filmów na Netflixie, ale klasyczny przykład z życia. Jak to mówi mój znajomy Jurek: Żaden związek nie trwa wiecznie, nawet związek radziecki nie przetrwał.
Pewnego więc razu, jednak to nie była kwestia jednego konkretnego dnia, ale bardziej splotu wydarzeń, uzmysłowił sobie, że nie da rady i jego długoterminowe plany nie mają szans na powodzenie. Może nawet nie do końca to było według niego najgorsze, gdyż był przygotowany do różnych scenariuszy w biznesie. Jednak runął jego wizerunek samego siebie dotyczący pewnych założeń. Nie był sobą, a każdy dzień co raz bardziej go wytrącał z jego trwałych żelaznych torów życia. To spowodowało, że sam zaczął kwestionować swoją rzetelność a co za tym idzie jak można się domyśleć pewność siebie. Następnym etapem była samokrytyka o przepraszam wcześniej jeszcze była ogólna krytyka wszystkich i wszystkiego dookoła. Później rozczarowanie i poczucie lęku co dalej.
Życie wysyłało do niego koła ratunkowe, o których wiemy z obecnej perspektywy. Jak na przykład miłość dzieci, większa ilość czasu dla siebie i swój rozwój, gdyż zakończył pewne działania biznesowe i już nie pracował codziennie po naście godzin. Jednak nie postrzegał tego w ten sposób, wręcz przeciwnie dobijało go to bardziej, gdyż określał to jako strata czasu czy wręcz poczucie samotności. Chcę tu podkreślić, że samotność jest wtedy kiedy nie dopuszczamy innych do siebie, a nie wtedy kiedy jesteśmy fizycznie sami. Możesz pracować w samotności będą podłączony do innych, do świata, z drugiej strony możesz być członkiem wielodziesiętnej społeczności nie widząc w tym sensu i zatracać się w poczuciu osamotnienia i nie zrozumienia. To tak na marginesie.
No dobra co więc się stało, że chcę o tym Tobie napisać? Nic a dokładnie to tłumacząc to to, że w pewnym momencie zrozumiał, że to wszystko dookoła to NIC, czyli że nie o to chodzi w życiu. Zadał sobie pytanie co się stanie jak odpuści, podda się i przestanie się kurczowo trzymać swojej starej wizji człowieka, który był taki jaki był do tej pory. Co wtedy mu pozostanie? Jak na nowo naszkicuje swój obraz w swojej głowie? Wtedy też zaczęła kiełkować myśl a raczej pytanie dotyczące tego co wie o sobie.
Ciekawa była odpowiedź w pierwszym etapie – głównie opierała się na tym co potrafi a nie tym kim jest. Kiedy w trakcie naszej rozmowy zobaczył na kartce swój opis, co mnie zdziwiło uśmiechnął się i stwierdził ale mam przechlapane. Zapytałem co ma na myśli.
On wówczas co mnie też zdziwiło, że ze spokojem oznajmił, że musi się urodzić na nowo aby poznać siebie a nie budować kolejne maski, role czy cechy które są widoczne tylko poprzez zewnętrzne działania. To mnie uspokoiło i trochę zaniepokoiło zarazem. Wiesz jak ktoś Ci mówi, że musi się narodzić na nowo to pojawia się niestety pewna niebezpieczna myśl. Zaproponowałem mu kontakt do mojego znajomego psychologa, jednak odmówił, gdyż stwierdził że już jest w kontakcie z dwoma. Zaczął jednak zadawać mi co raz więcej pytań o mnie samego. Co wiem o sobie i skąd to wiem. O panie pomyślałem, jak łatwo można zmienić miejsce w życiu z obserwatora na głównego bohatera.
Musiałem napić się…wody oczywiście i chwilę pomyśleć. Zadałam mu jeszcze tzw. pytanie na czas: co dokładnie ma na myśli i trochę bardziej ofensywne zagranie typu „Czego oczekuje ode mnie?
Ta wymiana zdań trwała dobrą godzinę, ale to co było w tym najważniejsze według mnie, że Marek przekierował swoją uwagę na chęć, wolę zrozumienia siebie a nie tego co się wydarzyło i dlaczego.
Przeszliśmy między innymi na rozmowę nt. numerologii, astrologii, analizy emocji, systemu wierzeń oraz podświadomości. Tłumaczyłem jak to wszystko to tylko narzędzia, czasami bardziej istotnymi czasami mniej. Że najważniejszym zadaniem w naszym życiu jest ciągła chęć, wola i działania zmierzające do tego aby poznawać siebie podczas różnych doświadczeń. Tak wiem, możesz teraz pomyśleć że wszyscy teraz o tym mówią, bla bla bla. Jednak nie wiem czy ci co mówią o tym to faktycznie to robią – to fundamentalna różnica. Trochę jak z sexem wśród nastolatków że wszyscy o tym mówią ale ilu z nich doświadcza tego przede wszystkim czy rozumie swoje emocje z tym związane.
Nasze życie to nie scena na której mają cię oglądać inni i na bazie ich ocen, reakcji budować swoją pozycję. Nasze życie to bardziej nasze własne laboratorium własnych doświadczeń i wyciągania wniosków z tych badań tylko dla siebie nie dla innych, czy dla chwały, sławy i benefitów materialnych. To jest ważne, ale jako pochodna tych działań a nie cel sam w sobie. Dlaczego? Jak wiesz, gdyby sukces finansowy czy zawodowy gwarantował radość i brak problemów, to nie było by tylu bogatych ludzi w depresji i na kozetce u psychiatry czy psychologa.
Marek teraz jest tym samym człowiekiem z krwi i kości ale z innym systemem emocjonalnym. Z innym obrazem samego siebie. Nie w pełni narysowanego ale już naszkicowanego. To proces, ale dający mu niesamowite poczucie sensu. Nie odciął się od świata biznesu i materii. Dalej w nim funkcjonuje, gdyż posiada w mojej ocenie niesamowite umiejętności. Jednak nie jest już tak od tego uzależniony i przede wszystkim ma inną tego definicje. Definicję opisującą te działania jak coś zewnętrznego a nie jego wewnętrzną część szkicu swojej osoby.
Czy według mnie jest on szczęśliwy, tego nie wiem na 100%, ale widzę często uśmiech na jego twarzy i w jego duszy – a to chyba najlepsze co może nas spotkać.